SLIDER

Szybka ulga dla nóg

piątek, 28 września 2012

W ramach współpracy z firmą Flywheel podjęłam się testowania żelu Diosminex - szybka ulga dla nóg


Pierwsze na co zwróciłam uwagę to na pewno jego właściwości i dość szerokie zastosowanie. Przytoczę zapewnienia producenta i od razu się do nich odniosę.

Wskazania: Łagodzi objawy występujące w przebiegu przewlekłej niewydolności żylnej (mnie nie dotyczy póki co:)), w szczególności  u osób narażonych na długotrwałe  pozostawanie w pozycji stojącej lub siedzącej (zdecydowanie ja - 8 godzin siedzenia w pracy + jeszcze spędzanie czasu przed komputerem w domu).
  • zmniejsza uczucie ciężkości nóg
Dopóki nie zastosowałam Diosminexu, to nie zdawałam sobie sprawy, że cierpię na taką przypadłość. Po wielogodzinnym siedzeniu przed komputerem moje nogi wcale nie są wypoczęte. Żelu używalam po przyjściu do domu i naprawdę już w pierwszym momencie odczuwałam przyjemny chłód mentolu. Nogi robią się też "lżejsze". 
  • zapobiega powstawaniu rozszerzonych naczyń krwionośnych, tzw. "pajączków"
Małe pajączki zauważyłam u siebie jeszcze przed stosowaniem Diosminexu. W tej chwili nie zaobserwowałam żadnych nowych, ale nie wiem, czy to Diosminex, czy moje coraz bardziej regularne wychodzenie na siłownię:) Na pewno połączeniu ttych dwóch rzeczy wyjdzie nogom na dobre:)
  • regeneruje i pielęgnuje skórę z oznakami cellulitu
Przyznam szczerze, że nie stosowałam żelu w miejscach dotkniętym cellulitem, więc nie mogę za dużo powiedzieć na ten temat. Najbardziej u mnie cierpią łydki i okolice kostek, więc tam skupiałam działanie żelu.
  • zapewnia uczucie chłodzenia, świeżości i odprężenia
To zdecydowanie prawda i moim zdaniem to jest naprawdę duży plus. Wystarczy odrobina żelu i lekki masaż, a nogi są odprężone i gotowe do dalszych zmagań dnia codziennego. 

Pozytywnie mogę się też wypowiedzieć o składzie żelu. Nie obyło się bez konserwantu , ale są też naturalne ekstrakty roślinne, diosmina jako substancja aktywna. Dałabym sobie też może zabrać jeden kosmetyk, ale wydaje mi się, że w składzie po Olive Oil powinien być przecinek:) Ale to zboczenie zawodowe, więc wybaczcie:) 



Na jedną nogę wystarczy mi porcja żelu widoczna na zdjęciu:) Od razu możecie zauważyć konsystencję i kolor żelu. Na ciele nie pozostawia kolory, gdyby ktoś się obawiał. 



Cena żelu to ok. 30 zł w zależności od sklepu. Wydaje mi się, że to dość dużo jak na tubkę o pojemności 100 ml, która moim zdaniem wystarczy na miesiąc regularnego stosowania. Za to odejmuję jedną gwiazdkę z ogólnej oceny:

A czy Wy macie jakieś sprawdzone sposoby lub kosmetyki na obolałe nogi i stopy?


Zaaazdrość! Spotkanie Blogerek i BaBW

Zaaazdrość! Spotkanie Blogerek i BaBW

czwartek, 27 września 2012

Okej, są takie chwile, kiedy czegoś bardzo, ale to bardzo mojej siostrze zazdroszczę! Oprócz wypłaty ( a to się dzieje co miesiąc, kiedy odbieram swoją, hehe:)) Zazwyczaj Warszawy jej nie zazdroszczę, ale dziś wyjątkowo tak! Magda będzie obecna na otwarciu Bath and Body Works w Złotych Tarasach i w IV Warszawskim Spotkaniu Blogerek! W mojej okolicy nic takiego się nie dzieje:(, jest nas tutaj tak mało w okolicach Szczecina?:(

Cóż, otwarcie jutro o 17.00, więc nie ma nawet opcji, żebym zaszalała i wyskoczyła na weekend do Warszawy... Ale Magda obiecała fotorelację!:) A ja dałam jej jasno do zrozumienia, że nie pogniewam się za NIESPODZIEWANY upominek z tego sklepu:)



A co do Spotkania Warszawskich Blogerek... wybieracie się? TUTAJ macie link do wydarzenia na facebooku. Dajcie znać w komentarzach!


Pozdrawiam Was,
zazdrosna Monika

Paznokciowe naklejkowe love:)

środa, 26 września 2012

Moja kuzynka razem z siostrą potrafią wyczarować niesamowite wzory na paznokciach. Staram się nadrobić to wynajdując i eksperymentując z różnymi naklejkami na paznokcie. Oto moja dzisiejsza propozycja z naklejkami 3D firmy Donegal.


Naklejki są ażurowe i wydaje mi się, że o wiele łatwiejsze w nakładaniu na pomalowaną płytkę paznokcia. Nie odkształcają się przy skórkach. 


Do wszystkiego użyłam moich ulubieńców:
Lakieru Rimmel 60 seconds w odcieniu How do you lilac it?
Topcoat essence gel-look



oraz lakieru essence studio nails XXL nail thickener.


Naklejki były trochę za długie, więc obcinaczkami delikatnie przycięłam odstającą część i wykorzystałam jako końcówkę do innego paznokcia. Naklejki świetnie dopasowały się do kształtu mojego paznokcia. 


Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona lakierem Rimmel 60 seconds. Po wypłacie skusze się chyba na więcej kolorów. Wszystkie zapewnienia producenta sprawdziły się w 100%. Lakier wysycha w około minutę (nie mierzyłam stoperem:)), a szeroki pędzelek znacznie ułatwia malowanie. jedna warstwa lakieru wystarczy, nie pozostawia smug. Cena też jest rewelacyjna. W zależności od sklepu od 6,99 (Natura) do 9.99. Jak na taka cenę to lakier jest rewelacyjny. 


Moja ocena dla lakieru i naklejek to zdecydowanie 5 gwiazdek!

A wy co myślicie o naklejkach na paznokcie?


Jeśli nie możecie kupić naklejek gdzieś koło swojego miejsca zamieszkania to zajrzyjcie na stronę firmy Donegal. Jest tam sklep internetowy:
Zzapraszam także do odwiedzenia profilu firmy na facebooku:
Pozdrawiam


Urodziny cd.

poniedziałek, 24 września 2012

Nienawidzę być chora:( Moje zatoki wołają o pomstę do nieba. Miałam więc chwilę czasu, żeby zrobić ciąg dalszy posta o urodzinach:) Bo różnica między mną i siostrą wynosi 4 lata i 3 dni. Zawsze razem robimy rodzinne urodziny:) W tym roku wzbogaciła się odrobinę moja kosmetyczka dzięki rodzinie i ... Sephorze. Ale o tym dalej.
Prezent od kuzynki: mydełka ręcznej roboty. Na święta kupiłam jej zestaw do wykonywania takich małych cudeniek, więc jestem pierwszą testerką jej dzieł:)


Prezenty od mamy i Moniki: moje ulubione kosmetyki firmy L'biotica. Mam tego trochę, więc niedługo będzie zbiorczarecenzja produktów.


Błyszczyk Bell Air Flow. Testowała już lakiery, a teraz czas na błyszczyki. Mam już dwa w kolekcji:)


A ten prezent był miłym zaskoczeniem. Z okazji urodzin dostałam kupon na darmowy, pełnowartościowy kosmetyk Sephory. Do odebrania w tygodniu, w którym znajduje się data urodzin. Za totalne friko. Nie trzeba nic kupować - pokazujesz kupon - dostajesz kosmetyk za darmo. Niesamowite!


Pozdrawiam


Ile jest warta moja twarz?

sobota, 22 września 2012

Uwielbiam oglądać różne zestawienia, haule i TAGi. Dlatego postanowiłam dziś pokazać Wam swoją odpowiedź na tag - ile warta jest moja twarz. Jest to cena kosmetyków, których używamy do codziennego makijażu. Podejrzewam, że mój wynik końcowy będzie niski - co ma swoje i plusy (nie wydaję całej masy pieniędzy na kosmetyki), i minusy (z jakością różnie bywa). Zapraszam!


Po kolei:
podkład matujący Bell - 9,90

puder transparentny my Secret - 11,90

 cień do powiek Essence 11,90

róż Sensique - 9,90 - widzicie co się z nim stało?:(


tusz do rzęs Essence - 9,90

 baza pod cienie Hean - 14,90

cień do powiek essence - 6,90




Co łącznie daje nam 75,30 ... Cóż, widziałam Wasze odpowiedzi na ten tag i są tam kwoty mniejsze, ale też kilkakrotnie większe. Czy to dużo, czy mało - oceńcie same. Przedstawiłam Wam produkty, których używam aktualnie najczęściej.

A teraz, czas na trochę zapowiedzi! W najbliższym czasie na blogu będziecie mogły przeczytać:
* DIY - odżywka do paznokci
* moja pielęgnacja twarzy
* lakiery na jesień
* recenzja tuszu essece get big lashes
* recenzja żelu puntkowego Ziaja Med
* recenzja podkładu Bell

Co chciałybyście zobaczyć w pierwszej kolejności?

Pozdrawiam Was, już jesiennie:)
Monika

I gdzie to wielkie WOW?

czwartek, 20 września 2012

Cóż, ostatnio jest tak, że jeśli coś jest wychwalane przez większość blogerek - mi to zupełnie nie służy. I tak też jest z płynem micelarnym, którego chyba specjalnie nikomu przedstawiać nie muszę.

Bioderma Sensibo

40 zł za butelkę płynu micelarnego to dla mnie zdecydowanie za dużo, biorąc pod uwagę, że za 5zł mam żel micelarny z Biedronki:) Ale w przypływie złego nastroju udałam się do apteki i tam anielski chór zwrócił moją uwagę na mini buteleczkę w cenie 9,90. No powiedzcie, jak mogłabym się oprzeć? Wszyscy chwalą, latają za promocjami biodermy... Uległam!

Opakowanie: nieskomplikowane, przeźroczyste, plastikowe butelki, kształt jest zależny od pojemności, zamykane na zatrzask; otwór jest w sam raz, nie wylewa się za dużo płynu
Zapach: nie wiem do czego porównać, ale miłe kwiatki to na pewno nie są
Konsystencja: wodnista, jak to micel
Gdzie kupić: apteka
Cena: jak dla mnie zdecydowanie wygórowana, od 10 do 50zł, w zależności od pojemności

Jestem zdania, że nad bublami nie ma co się rozwodzić, więc krótko: jeśli dostanę w prezencie - nie pogniewam się, ale sama takiej kwoty nie wydam, tym bardziej, że za mniej niż 10zł są lepsze micele. Jest bardzo mało wydajny - musiałam naprawdę zużyć sporo wacików, żeby wykonać dokładny demakijaż. Nawet kiedy waciki były już czyste, nie odczuwałam żadnego uczucia czystości, wręcz przeciwnie. Czułam, że moja twarz jest "nieświeża"? nie wiem jak mogę to opisać. W każdym razie - cieszę się, że nie uległam większej promocji, bo nie ukrywam, że męczyłabym się ze zużyciem. 



Cóż, przyznaję marną ...


A Wy używałyście tego płynu? Znacie i lubicie Biodermę, czy zupełnie przeciwnie?
Monika

Jedwab do ciała, czemu nie?

poniedziałek, 17 września 2012

W ramach współpracy z firmą Flywheel miałam okazję przetestować Jedwab do ciała Linia Oeparol® Hydrosense do skóry odwodnionej i wrażliwej.



Zapewnienia producenta:

Balsam intensywnie nawilża skórę dzięki zawartości kompleksu HialuRoseTM, unikalnemu połączeniu kwasu hialuronowego i olejku z wiesiołka, bogatego w kwasy Omega-6. Kwas hialuronowy w połączeniu z kwasami Omega-6 odbudowuje barierę hydrolipidową skóry i zatrzymuje wodę w głębszych warstwach naskórka. Masło Shea regeneruje przesuszoną skórę, przywracając jej gładkość i elastyczność. Dodatkowo, zawarte w balsamie proteiny jedwabiu nadają skórze niezwykłą miękkość i aksamitność.

Kosmetyk jest zamknięty w bardzo wygodnej tubie o pojemności 200 ml. Jedwab przypomina w konsystencji balsam do ciała, może o trochę mniej zwartej konsystencji. Jedwab bardzo szybko się wchłania, co jest dla mnie wielkim plusem, ponieważ po porannej kąpieli przed pracą czas wchłaniania ma dla dość duże znaczenie:)




Zapach jedwabiu jest dość niespotykany. Słodki, ale nie przesłodzony. Nie mogę tego odnieść do niczego charakterystycznego. Ale nie będzie raczej raził osób, które nie lubią duszących zapachów. Na skórze pozostawia delikatny zapach, który utrzymuje się do kilku godzin. 




Sam skład chemiczny nie zawiera może parabenów, ale sól, będąca pochodną kwasu hialurynowego jest na przedostatnim miejscu w składzie kosmetyku. Według zasad INCI składniki, które są na końcu występują w śladowej ilości. Nie wiem, czy nie jest to stawianie na "podążanie za modą", bo teraz wszędzie słyszy się i pisze o kwasie hialuronowym. Jako chemika trochę mnie to razi.

Co do działania kosmetyku to nawilża on skórę, bardzo dobrze koił moją wakacyjną opaleniznę znad morza. Nie zauważyłam głębokiego nawilżenia. Skóra była gładka i przyjemna w dotyku, lekko wygładzona. Jestem zwolenniczką maseł do ciała, ale niestety długo się wchłaniają. Jedwab do ciała jest dla mnie poranną alternatywą masła do ciała.



Wydaje mi się, że spodziewałam się czegoś innego, ale nigdy nie używałam jedwabiu do włosów, więc nie wiem, czy moje oczekiwania nie były  zbyt wygórowane. Zapewnienia producenta zostały spełnione, cena nie jest wygórowana, jedwab starczy na około 2 miesiące codziennego stosowania. Nie wyskakiwały mi żadne wypryski, co kilka razy mi się zdarzyło w trakcie stosowania innych balsamów do ciała. Moja skóra dość dobrze zareagowała na ten kosmetyk, ale nie było rewelacji:) Balsam można kupić w aptekach lub oczywiście w Internecie w cenie 13-17 zł. Wydaje mi się, że jest on wart spróbowania, bo nie wiem, jakie by były opinie osób o innym typie skóry niż ja:)
Ogólnie kosmetyk oceniam na
Pozdrawiam




Urodzinowy Haul:)

środa, 12 września 2012

Witajcie:) Dwa tygodnie temu i ja, i Magda obchodziłyśmy urodziny. Uwielbiam oglądać wszelkie haule i posty zakupowe, więc dziś trochę się pochwalę prezentami, które dostałam. Trafione w 10!:)


Żel pod prysznic czekolada i pomarańcza, Stara Mydlarnia, karta upominkowa Empik, kolczyki, Lakiery: Rimmel, Miss Sporty, odżywka Sally Hansen. Oprócz rzeczy widocznych na zdjęciu, dostałam     pachnące saszetki do torebki i cudowną książkę, która już wędruje po koleżankach:)

ze strony sfinks.info
Zaraz po moich urodzinach otrzymałam nagrodę, którą wygrałam w rozdaniu na blogu naturalnaJa.

A wygrana, to mydło lawendowe i naturalna pomadka cynamonowa;) Nie używałam jeszcze tych produktów. 


Spotkałyście się z tymi kosmetykami?

Pozdrawiam Was, z zapaleniem zatok:(
Monika




DIY - oczyszczający tonik na wągry

poniedziałek, 10 września 2012

Witajcie:) Wielką fanką wszystkiego co eko i własnoręcznie robione nie jestem, ale są takie perełki, które zdarza mi się dostrzec. Działają, czy nie - chętnie je wypróbowuję. Przede wszystkim muszą być niedrogie i proste w wykonaniu i użyciu. Dziś na specjalne życzenie :) przedstawiam Wam tonik oczyszczający na wągry. 

Cena tego toniku na pewno nie przekracza 20zł. Jeśli dobrze przeszukamy apteki i sklepy zielarskie, to koszt może oscylować w granicach 10zł. 


Potrzebujemy: 
pustej buteleczki (może być mała, o pojemności min. 60ml)
nafty kosmetycznej (cena 5-8zł)
olejku pichtowego (4-9zł)
miarki (najlepiej 40ml)



Produkty, których użyłam:

olejek pichtowy KEJ, poj. 10ml


nafta kosmetyczna z witaminą A+E, poj. 175ml

miarki z Ikei, 15ml i 5ml
Wykonanie
Samo wykonanie jest banalne. 10 ml olejku pichtowego wlewamy do przygotowanej pustej buteleczki. Dodajemy 40ml nafty, zamykamy butelkę, wstrząsamy i nasz tonik jest gotowy do użycia. Jeśli masz delikatną skórę, to nafty można wlać więcej, na przykład o 5 ml. Jeśli po użyciu toniku odczuwalne będzie nieprzyjemne pieczenie, to trzeba tej nafty dolać. Trzeba pamiętać, że nie można nierozcieńczonego lub słabo rozcieńczonego olejku pichtowego nakładać na skórę, bo można ją bardzo podrażnić.  Niestety, przekonałam się o tym na swojej skórze - za pierwszym razem pomieszałam proporcje i moja skóra dochodziła do siebie przez dwa tygodnie, dlatego nie polecam. 


Sposób użycia
Twarz i/lub dekolt przecieramy nasączonym wacikiem. Przy pierwszych dwóch użyciach dobrze jest dość mocno i zdecydowanie pocierać wacikiem, wtedy oczyścimy naszą twarz dogłębniej. Zapewniam, że wacik nie będzie czysty;). Osobiście przecieram nim twarz wieczorem, ze względu na tłustawą konsystencję oraz mocny zapach, który nie każdemu przypadnie do gustu. 

Garść informacji

Nafta kosmetyczna - poprawia kondycję włosów. Już przed laty była stosowana przez nasze babcie, wcierana w skórę głowy, w celu wzmocnienia cebulek włosowych. Nafta kosmetyczna wzmacnia skórę i poprawia jej wygląd, jest składnikiem wielu maseczek i innych kosmetyków, nie tylko do twarzy. 

Olejek pichtowy - zawiera substancje o działaniu bakteriobójczym, grzybobójczym i wirusobójczym. Wzmacnia tez system odpornościowy. Uwaga! działa odmładzająco;)


Cóż... za pierwszym razem źle dobrałam proporcje. 10 do 40 to najpopularniejsza opcja podawana przez wiele blogerek. Jeśli uważacie, że uczucie pieczenia jest zbyt silne i powoduje dyskomfort, śmiało dolejcie nafty. Dziś moje drugie podejście, zobaczymy, czy stan mojej skóry się poprawi.

Pozdrawiam Was serdecznie!
Monika




Lubię to!

niedziela, 9 września 2012

Przez kilka dni pozbawiona byłam dostępu do internetu, ale oto jestem:) Przetrwałam też pierwszy tydzień w pracy:) Co prawda nie wiedziałam, że przez najbliższy czas moje weekendy dzięki pracy również będą takie intensywne, ale cóż - ciężka praca się opłaca! Trzymajcie kciuki za przyszły tydzień. A dziś...

Chciałabym przedstawić Wam moich ulubieńców z sierpnia.


*puder mySecret - recenzja tutaj
*Róż Sensique - recenzja tutaj
*podkład Bell - wbrew pozorom naprawdę matuje, ale jest bardzo, bardzo słabo kryjący. Fajny na cieplejsze dni.
*cień essence ANL - fajnie się go nakłada dzięki kremowej konsystencji, jest długotrwały, nie potrzebuje bazy
*Hean baza pod cienie do powiek - must have. Dzięki niej wszystkie cienie trzymają się przez cały dzień.
*cień do powiek essence, brązowy z delikatnym brokatem - można uzyskać wiele efektów, na co dzień, na wieczór - piękny!
*Sensique - odżywka do rzęs - kosztuje jakieś 7zł, ale działa! Pierwsza odżywka działająca;)
*tusz do rzęs essence - get big lashes - nie osypuje się, delikatnie podkręca rzęsy, ciekawa jestem innych maskar z tej serii

Używacie któryś z tych produktów?
Monika

La vie est belle - życie jest piękne!

wtorek, 4 września 2012

Niesamowite motto, które prezentuje nowy zapach Lancome. Byłam w grupie blogerek, które zostały wybrane do przetestowania nowego zapachu wprowadzanego do perfumerii Marionnaud


Paczuszka od kuriera przyszła w dniu moich urodzin, prosto do pracy. Byłam pod wrażeniem, ponieważ dostałam pięknie zapakowany prezent. Biała, elegancka i skromna torebka, a w środku zapakowany kartonik w pięknym pergaminowo-srebrnym papierze w róże. A do tego mały przewodnik po zapachu, w którym opisana jest niesamowita idea, która towarzyszyła powstawaniu zapachu.


Paczuszkę rozpakowałam w pracy, więc moje koleżanki miały okazję  krótkiego przetestowania i opowiedzenia mi swoich pierwszych wrażeń. Najważniejsze było pierwsze odczucie po zobaczeniu buteleczki. Bardzo skromna, ale jednocześnie elegancka. Zapach musiałam spróbować natychmiast. Jedno psiknięcie uwalniało niesamowity i intensywny zapach. Zawsze byłam przyzwyczajona do słodkich i bardzo owocowych zapachów. A w dniu ukończenia 26 lat dostałam elegancki i bardzo kobiecy zapach. Jedna z koleżanek skomentowała go jako "teatralny", bo wypada w nim chodzić do teatru:) Naprawdę wystarczy bardzo mała ilość, by codziennie czuć się pięknie i elegancko. 
 


Dobrym znakiem była reakcja mojego narzeczonego, który zaraz, gdy przekroczyłam próg mieszkania, poczuł zapach i skomentował z wielką aprobatą. 


A teraz trochę o samym zapachu. Stworzyło go troje francuskich kreatorów zapachów: Olivier Polge, Dominique Ropion i Anne Flipo. Do jego produkcji stosowano tylko czyste i jednoskładnikowe surowce, których jest w sumie 63. Kręgosłup perfum stanowi zapach irysu, dodano nuty jaśminu, kwiatów tunezyjskiego drzewa pomarańczowego oraz olejek eteryczny indonezyjskiej paczuli.  W trakcie pracy nad zapachem powstało 5521 jego wersji, a cała praca trwała 3 lata
 


Niesamowicie została także opisana sama idea kreowania flakonika. Przypomina on swoim kształtem "kwintesencję szczęścia - czar uśmiechu wpisany w kryształ". Jest to zaokrąglony odcisk uśmiechu złożonego w sercu kryształowego kwadratu


Najbardziej podoba mi się elegancka wstążka z organzy, w szarym perłowym odcieniu, zawiązana wokół szyjki flakonu. Według Lancome mają one symbolizować dwa skrzydła wolności.


Moim zdaniem zapach jest piękny, niesamowity, elegancki. Flakonik jest tak duży, że na pewno nie będzie to mój zapach "od święta". Przecież jak każda kobieta zasługuję na odrobinę luksusu każdego dnia. A ten zapach po prostu mnie oczarował... 





Moja ocena? Zdecydowanie pięć gwiazdek.


Wszystkie treści i zdjęcia zawarte na stronie są własnością ich autora. Wszelkie prawa zastrzeżone.
© Racja pielęgnacja • Theme by Maira G.